sobota, 9 lipca 2011

Witam wszystkich!

Jest to moja pierwsza przygoda z blogiem... Nigdy wcześniej nie miałam z nimi do czynienia... Wczoraj zaczęłam czytać blogi innych, a dzisiaj moja kolej! 

Swojego bloga piszę z nadzieją, że pomoże mi on zmotywować się do nauki angielskiego, ale również zorganizować czas tak, by w końcu przestało mi go brakować... Nie wiem czy to jest możliwe, ale spróbować zawsze można :)


***
Do tej pory stosowałam różne sposoby motywacji:
  • Wyznaczyłam sobie dobry powód dla którego uczę się języka:
Moim pierwszym dobrym powodem był planowany wyjazd do UK. W kraju długo nie mogłam znaleźć pracy, pomimo tego, że skończyłam studia. Pomyślałam sobie wtedy, że skoro tu mnie nie chcą, to nie mam nic do stracenia, może być tylko lepiej. Realizacja tego planu zakładała, że w ciągu pół roku zdobędę potrzebne fundusze (pracowałam wtedy na zastępstwo) i w między czasie będę się uczyć
(a potrafiłam ledwo się przedstawić). Pomysł okazał się trafiony, bo w te pół roku dałam radę bardzo intensywnie pracować, potrafiłam uczyć się po przynajmniej 6 godzin dziennie po całym dniu w pracy no i postępy też zrobiłam wtedy spore. Potem moje plany wyjazdowe się przesunęły, potem zmieniły... Jednak w czasie jak się uczyłam spodobała mi się perspektywa rozmowy z ludźmi z całego świata, oglądanie filmów w oryginale i rozumieniu tekstów piosenek których słucham... W tej chwili to są moje dobre powody dla których chcę dobrze mówić po angielsku :)
A w przyszłości może jeszcze wyjadę za pracą, może będzie mnie stać na wycieczkę zagraniczną i wtedy umiejętność dogadania się z innymi będzie niezastąpiona! Wiem, że te "może" nie są dobrymi powodami, a dobrze uzupełniają te 3 poprzednie, które są jak najbardziej aktualne, realne i osiągalne :)

  • ogłosiłam światu, że się uczę
No może cały świat nie miał dostępu do tej informacji, ale każdy kto korzystał z mojego forum - jak najbardziej. Regularnie udzielam się na forum Wizaz.pl, na które od dawna nałogowo zaglądam. Informację o moich planach umieściłam w podpisie oraz pisałam o tym na paru wątkach. Nie zapomniałam też powiedzieć o swoich planach znajomym, którzy wiernie trzymali za mnie kciuki... no i co jakiś czas się pytali jak mi idzie... dobrze, że w końcu zrobiłam jakieś postępy, bo głupio mi było by się przyznać po tylu miesiącach nauki, że jestem leniem i nieudacznikiem, który nic nie osiągnął... zdarzało się oczywiście też, że miałam gorsze dni i musiałam wtedy się przyznać, że mi coś nie idzie... Jednak dzięki tej świadomości starałam sie robić jak najwięcej, by w końcu mieć się czym pochwalić :)

  • znalazłam grupę wsparcia
Akurat teraz nie mam na myśli tego blogu... Moją pierwszą grupą wsparcia były osoby z Wizażu oraz z e-tutora - wirtualnej platformy językowej na której się uczę (przy okazji polecam wszystkim tą szkołę). Znalazłam tam osoby, które jak ja się uczyły, robiły mniejsze lub większe postępy (przeważnie większe), pisały, że jest im czasami ciężko się zmobilizować, ze nauka też bywa ciężką pracą. Myślały podobnie jak ja i pokazywały mi, że nie jestem sama, że nie tylko ja się uczę i że nie tylko ja mam z tym problem i nie tylko mi jest czasami ciężko i się czegoś nie chce. Ale wsparcie nie polegało jedynie na smęceniu, ale również na dawaniu sobie na wzajem "kopa" do rozpędu. Na forach wymieniałam się metodami nauki, materiałami, sposobami na przegonienie lenia...

  • Nie ograniczałam się do 1 metody nauki
Uczenie się jedną metodą staje się monotonne. Tymczasem nauka może być przyjemna, można codziennie uczyć się w inny sposób...
Wśród metod które stosowałam do tej pory mogę wymienić:
 uczenie się z tutorem (robienie algorytmu powtórek, ćwiczeń, gier językowych, pisanie wypracowań, nagrywanie angielskich tekstów i dawanie użytkownikom do oceny,...), naukę z fiszek, oglądanie filmów z angielskimi napisami (w tej chwili zaczynam oglądać i bez nich), oglądanie seriali w oryginale (zaczynałam od Desperate hosewife, teraz oglądam Vampire Diaries), pisanie z ludźmi na interpals.net, tłumaczenie słów piosenek, czytanie książki po angielsku, słuchanie podcastów...


***
Obecnie wracam do nauki po ok. 2 miesięcznej przerwie... dużo zapomniałam i mój zapał do nauki też bardzo spadł... Niestety powroty nie są proste. Postanowiłam od razu nie rzucać się na głęboką wodę, powracam małymi kroczkami... Na razie rozłożyłam zaległe powtórki w tutorze i staram się je robić na bieżąco, oglądam swój serial w oryginale - ze zrozumieniem nie jest najlepiej, ale co nie zrozumiem, to wyłapuję z kontekstu, więc nie jest źle! Na razie obejrzałam jedynie 3 odcinki, zobaczymy jak będę rozumieć następne... oby było tylko lepiej :)

Niestety konieczność odświeżenia zapomnianego materiału i brak chęci do nauki nie są moimi jedynymi problemami... Niestety, ciągle brakuje mi na wszystko czasu, wciąż jestem przemęczona... Chcę się uczyć, ale ten czas mi ciągle ucieka... Wiem, że muszę jakoś lepiej zagospodarować swój dzień, na innych blogach znalazłam już parę pomysłów na to :)

Na razie mam wolny weekend i mogę przeznaczyć go na coś dobrego, czyli opracowanie planu działania przez cały tydzień :)

1 komentarz:

  1. Przede wszystkim gratuluję samozaparcia!
    Ja nie dałabym rady się tyle uczyć.
    Szkoda że już nie robisz nowych wpisów.
    (PS) Znamy się właśnie z etutora :-)

    OdpowiedzUsuń